Rozdział dedykuję jedynej i niepowtarzalnej Blode, na którą można liczyć w każdej chwili! Dziękuję za wsparcie. ♥
"Niekiedy ludzie zapominają, że mają na kogo liczyć. A kiedy sobie przypominają, zdają sobie sprawę, że zostali sami. Bo taka jest bolesna rzeczywistość."
Zamknęły drzwi wejściowe w chwili,
gdy na zewnątrz lunął zimny, jesienny deszcz. W domu było ciemno i pusto.
Olivia wymacała dłonią włącznik światła i nacisnęła go. Po chwili, lampy w
całym pomieszczeniu się zapaliły. Wspólnie przeszły do kuchni, gdzie
ciemnowłosa usiadła na krześle, a Olivia stanęła przed nią.
- Czyli co, babski wieczór? –
spytała dziewczyna, myśląc, że to na pewno poprawi humor Noelle. Nie chciała
widzieć swojej przyjaciółki smutnej.
- Jasne – odpowiedziała z uśmiechem
na ustach i wstała z krzesła, podchodząc do lodówki. Próbowała zapomnieć o
dzisiejszym wieczorze. Pragnęła zachowywać się tak, jakby wszystkie te
zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Z całych sił chciała wymazać z głowy
rozczarowanie jakie przeżyła.
Dziewczyny przeszukały szafki, chcąc
zorientować się w tym, co mają do jedzenia. Po kilku minutach, na blacie przed
nimi pojawiła się mała sterta jedzenia.
- Ciastka, chipsy, popcorn, chipsy,
owoce, owoce, popcorn, lody, lody – powiedziała ciemnooka wymieniając produkty
leżące przed sobą. – Boże dziewczyno! – sapnęła. – Jakim cudem ty masz taką
figurę jedząc tyle świństw, to ja nie mam pojęcia!
Olivia zaśmiała się i wzruszyła
ramionami.
- Dobra, zostaw lody w zamrażarce bo
się roztopią. A jedzenie zanieśmy na górę – poleciła. Tak więc zrobiły i po
chwili leżały na wielkim łóżku w beżowo błękitnym pokoju Olivii. Noelle od
zawsze jej go zazdrościła. Przestronny, z wielkim łóżkiem na środku, garderobą,
telewizorem wiszącym na ścianie i dużym oknem z balkonem. Trochę przypominał
jej swój dawny pokój.
Olivia czujnym spojrzeniem
lustrowała Noelle, która właśnie wrzucała do ust garść ciepłego jeszcze
popcornu. Szatynka widziała w oczach przyjaciółki skrywany smutek i
rozczarowanie. Doskonale ją rozumiała. Wiedziała jak to jest, załapać się na
urok Nicka. Każda dziewczyna w ich szkole wiedziała. Z jednej strony Olivia
czuła wyrzuty sumienia, że nie opowiedziała jej wcześniej o chłopaku.
- Noelle… - zaczęła dziewczyna,
zwracając na siebie uwagę dziewczyny. – Nie udawaj, że nie obchodzi cię to, co
się dzisiaj wydarzyło, okej? –uśmiechnęła się blado w jej stronę.
Brunetka już otworzyła usta aby coś
powiedzieć, jednak po chwili namysłu, rozmyśliła się. Westchnęła tylko, czując ciężar
na dnie serca. Wiedziała, że nie ma co ukrywać swoich uczuć przed Olivią. Ona i
tak przejrzy ją na wylot.
- Dlaczego? – spytała dziewczyna
słabym głosem. – Co on w sobie ma, że tak na niego reaguję? –spytała z goryczą
w głosie. – To głupie! Znam go dopiero jeden dzień… - Pokręciła głową z
niedowierzaniem.
Olivia zaśmiała się cicho pod nosem
i ścisnęła ramię przyjaciółki, aby dodać jej otuchy.
- Noelle, nie ty jednak dałaś się
chwycić na ładny uśmiech i gadkę Nicka… Nie jesteś pierwsza, ani niestety ostatnia…
- Dziewczyna wzruszyła delikatnie ramionami, odwracając wzrok w stronę mokrej
od kropli deszczu szyby.
Ciemnowłosa siedząca obok niej,
próbowała sobie ułożyć wszystko w głowie. Jesteś tylko jedną z pośród wielu.
Daj sobie spokój. Na miłość Boską! – skarciła się w myślach.
- Masz rację. – Noelle odetchnęła głęboko,
jakby wyzbyła się pewnego ciężar jaki odczuwała.
Dziewczyny leżały jeszcze na łóżku
przez dwie godziny, popijając wino podebrane z barku rodziców Olivii.
Rozmawiały o wszystkim, o czym nie miały szansy porozmawiać w ciągu tygodnia. Nawet nie zwróciły uwagi, kiedy oczy im się
przymknęły. Zanim jednak Noelle zapadła w sen, schowała pustą butelkę wina pod
łóżko.
Dziewczyna zapadła w sen z myślą, że
najlepiej będzie, jeśli po prostu zapomni o Nicku. A najlepiej będzie, jeśli go
po prostu znienawidzi. A wnioskując po jego dzisiejszym zachowaniu, nie będzie
to trudne.
Nie wiadomo dokładnie, czy po kilku
minutach, czy też godzinach, dziewczyny zostały brutalnie wyrwane ze snu.
Telefon Olivii rozdzwonił się na dobre. Piosenka Beyonce grała, aż w końcu
dziewczyna z ociąganiem wstała z łóżka i odebrała telefon.
Po kilku krótkich sekundach
zakończyła połączenie i stała przez chwilę w miejscu, stojąc plecami do Noelle.
Kiedy odwróciła się przodem, jej twarz była blada, a ciemnoszare oczy –
szkliste. Drżącymi dłońmi odłożyła telefon na miejsce i pokręciła głową z
niedowierzaniem.
- Liam miał wypadek – powiedziała
drżącym głosem, a po jej bladych policzkach spłynęły dwie, duże łzy. – Jest w
szpitalu…
Dziewczyna osunęła się na podłogę i
wybuchła spazmatycznym szlochem. Objęła kolana rękami, nie mogąc uwierzyć w to,
co właśnie roztrzęsiona rodzicielka przekazała jej przez telefon. Nie mogła
uwierzyć, że to musiało się zdarzyć akurat jej bratu.
~~~
Śmierć jest chyba najdziwniejszym
zjawiskiem na ziemi. W jednym momencie człowiek żyje, oddycha, marzy, myśli,
rusza się, a w następnej sekundzie wszystko zamiera. Człowiek odchodzi, choć
jeszcze przed chwilą miał wielkie plany na przyszłość. Zostawia rodzinę,
przyjaciół, cały świat, który na niego czekał.
Noelle doskonale wiedziała, że z
podobnymi uczuciami zmaga się teraz jej przyjaciółka. Perspektywa utraty bliskiej osoby, jest tak
porażająca, że wszystko inne przestaje się w tym momencie liczyć. Noelle
rozumiała ją lepiej niż ktokolwiek inny.
Kiedy w pośpiechu zajechały pod
budynek szpitala, do głowy brunetki zaczęły napływać przykre wspomnienia
związane z tym miejscem. Mijała sale pacjentów, lekarzy i bliskich, którzy czekali
na dobre, lub złe wiadomości. Przypomniały jej się długie dni, tygodnie i
miesiące spędzone za murami szpitala. Każdego dnia, jej rodzina trwała w
strachu, że usłyszą druzgocącą wiadomość. Po przekroczeniu progu szpitala,
wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Ból, smutek, cierpienie, śmierć
i strata.
Dziewczyna została kilka kroków w
tyle, za przyjaciółką, która pognała korytarzem we wskazanym przez pielęgniarkę
kierunku. Chciała otrząsnąć się z kłębiących ją emocji i przyzwyczaić się do
otoczenia, w którym nagle się znalazła. Po raz pierwszy od jedenastu miesięcy znalazła
się w szpitalu.
Kiedy dotarła do przyjaciółki, ku
swojemu zaskoczeniu zauważyła, że na plastikowych krzesłach w korytarzu siedzą
rodzice dziewczyny. I ona i Olivia nie spodziewały się, że jej mama, która była
poza miastem, zdąży tak szybko dojechać na miejsce. Przestała się nad tym
zastanawiać i spojrzała na państwa Evans.
Mama Olivii, Veronica, szlochała
trzymając męża za rękę, który objął ją w opiekuńczym geście. Kobieta była
roztrzęsiona i w jej dużych oczach widniał strach i ból. Strach o to, ze w tym
momencie jej syn walczy o życie i ból, który związany jest z obawą stracenia
go. Przed oczami Noelle pojawił się obraz jej własnej matki sprzed kilku
miesięcy. Wyglądała dokładnie tak samo. Pogrążona w rozpaczy i pełna
bezsilności.
Jack, bo tak nazywał się tata Olivii miał
twarz ściągniętą w skupieniu i gorączkowo pocierał kciukiem lekki zarost na
brodzie. Trzeba przyznać, że mężczyzna był silny, jednak widać było, że cierpi
w środku. To właśnie po nim Olivia odziedziczyła siłę charakteru. Jej matka
była kompletnym przeciwieństwem męża.
Szatynka podeszła do matki, kucnęła
przed nią i kładąc głowę na kolanach rozpłakała się. Zacisnęła dłonie w pięści,
na znak bezsilności, a jej rodzicielka położyła szczupłą dłoń na włosach córki,
gładząc jej głowę w opiekuńczym geście. Noelle przyglądała się tej scenie w
milczeniu i nie wiedząc co robić, usiadła na podłodze i objęła przyjaciółkę,
której łzy moczyły jej bluzę od dresu, która miała zarzuconą na ramiona. Noelle
chciała zadbać o to, aby Olivia nie była samotna w tym czasie. Nie chciała, aby
samotnie przeżywała ból. Nie chciała, aby
doświadczyła tego samego co ona.
3
godziny później
Poczuła, że Olivia poruszyła się
gwałtownie. Dziewczyny, nawet nie wiedząc kiedy, zapadły w sen, trwając w
niewygodnej pozycji. Nad nimi stała pani Evans, która miała zaczerwienione i
podkrążone oczy. Wyglądała żałośnie i przygnębiająco. Po dumnej i dostojnej
kobiecie jaką na co dzień była, nie został ślad. Teraz wyglądała jak
zdruzgotana kobieta, która obawia się o zdrowie syna.
- Chodźcie – powiedziała cicho. –
Możemy go zobaczyć.
Bez słowa wstały i równym krokiem
skierowały się za panią Evans. Noelle chwyciła przyjaciółkę za rękę, by poczuła
się raźniej. Szatynka posłała jej blady uśmiech i westchnęła głęboko, wchodząc
do sali.
Brat Olivii leżał podłączony do
wielu urządzeń. Jego ręka wisiała w powietrzu i niewątpliwie była złamana. Na
policzku i czole miał opatrunek. Był blady, a jego oddech bardzo płytki. Na
pierwszy rzut oka wyglądał jak martwy.
Veronica stojąca obok męża, po
ujrzeniu syna, załkała cicho i wtuliła się w ramiona mężczyzny. Brunetka
poczuła, ze ramiona Olivii drżą. Objęła ją ramieniem i ucałowała w czubek
głowy, przymykając oczy. Po chwili do pokoju wszedł lekarz, który stanął nad
łóżkiem nieprzytomnego chłopaka.
- Po operacji w okolicach kości
udowej, gdzie pojawił się duży obrzęk, opanowaliśmy sytuację, jednak stan Liama
wciąż jest poważny. Niestety doznał on także stłuczenia pnia mózgu, co wiąże
się z bardzo poważnymi konsekwencjami i dużym ryzykiem. – Powiedział mężczyzna,
zachowując neutralny ton. Noelle zawsze podziwiała tych ludzi, którzy wiele
razy informowali rodziny o śmierci bliskich lub o innych tragediach związanych
ze zdrowiem najbliższych. Domyślała się jednak, że w głębi odczuwają smutek i
łączą się w bólu, wraz z rodziną. – Oprócz tego znaleźliśmy jeszcze kilka
mniejszych, ale także poważnych urazów. Złamanie kości lewej ręki w dwóch
miejscach, trzy złamane żebra i otwarte rany na twarzy.
Lekarz przerwał na chwilę swój
wywód, patrząc na reakcje osób zebranych w pomieszczeniu. Veronika zamknęła
oczy i kurczowo trzymała dłoń męża, Olivia stała nieruchomo obok niej, a ona… Z
niepokojem czekała na najgorszą, końcową część. Z doświadczenia wiedziała, ze
najgorsze wiadomości są zostawiane na sam koniec.
Wstrzymała oddech i ścisnęła dłoń
przyjaciółki.
- Niestety Liam wciąż jest w
śpiączce i zawsze pojawia się jakiś procent prawdopodobieństwa…. Że się nie
wybudzi – dokończył, a po jego słowach mama dwudziestolatka rzuciła się w jego
stronę z rozpaczliwym krzykiem, przeplatanym szlochem.
Słowa lekarza były dla niej niczym
cios nożem, prosto w serce. Chwyciła dłoń chłopaka, która nieruchomo leżała na
łóżku i przycisnęła ją sobie do ust, szeptając modlitwę pod nosem. Kiedy już
skończyła, odgarnęła mu ciemne włosy z czoła. Przejechała opuszkami palców po
jego twarzy uważając, aby omijać zranione miejsca.
- Wiem, że mnie słyszysz synku… –
powiedziała cicho kobieta, uśmiechając się delikatnie przez łzy. – Wszyscy tu
jesteśmy. I wszyscy bardzo cię kochamy. Wiesz o tym, prawda? – wykrztusiła z
trudem.
Na swoim ramieniu poczuła silną dłoń
i spojrzała na swojego męża. Wstała z krzesła i przytuliła się do niego całym
ciałem, pozwalając, aby gorzkie łzy płynęły jej po twarzy.
Olivia stała wciąż w tym samym
miejscu, ocierając co chwila twarz mokrą od łez, które mimowolnie wypływały jej
z oczu. Spojrzała na miejsce, gdzie kilka sekund temu była jej przyjaciółka,
jednak teraz było tam pusto.
Noelle szybkim krokiem pokonała
długi korytarz szpitalny, aż doszła do bocznego skrzydła, przy którym
znajdowała się niewielka kaplica szpitalna. Dziewczyna westchnęła ciężko i
weszła do pustego pomieszczenia, gdzie paliły się dziesiątki świec. Zrobiła
znak krzyża i usiadła w pierwszej ławie.
Złożyła ręce do modlitwy, jednak nie
do końca wiedziała co powiedzieć. Poczuła, że słone łzy spływają jej po
policzkach i oparła usta o czubki swoich palców, próbując pohamować płacz,
zbierający się w jej wnętrzu.
- To pewnie do kitu, że ludzie
zwracają się do Ciebie, tylko jeśli czegoś potrzebują, prawda? Wiem, że nie byłam
zbytnio religijna ostatnio, ale… Proszę – powiedziała szeptem dziewczyna,
patrząc na krzyż wiszący ścianie. – Proszę, nie odbieraj Olivii Liama. Wiem jak
to jest kogoś stracić i… Ja po prostu nie chcę, aby Olivia przechodziła przez
to samo, co ja… - Dziewczyna poczuła, że coś w niej pęka i zakryła twarz
dłońmi, wybuchając płaczem.
Poczuła się przytłoczona wszystkimi
wspomnieniami i najgorszymi miesiącami swojego życia. Miesiącami pełnymi
cierpienia i smutku.
Dziewczyna pogrążyła się w modlitwie
i rozmyślaniach i kompletnie zapomniała o otaczającym ją świecie.
Niespodziewanie, po jakimś czasie usłyszała, ze drzwi do kaplicy się zamykają.
Drgnęła, jednak nie odwróciła się za siebie. Spodziewała się, kto to może być.
Po kilku sekundach, obok niej
usiadła Olivia, patrząc przed siebie.
Kiedy zrozumiała, że Noelle nie ma zamiaru nic powiedzieć, spojrzała w
jej stronę i otworzyła usta ze zdziwienia, kiedy zobaczyła zapłakaną twarz
przyjaciółki, która była chyba w większej rozsypce niż ona.
- Nelly, co się stało? – spytała
cicho, chwytając ją za dłoń. Odsunęła się ze zdziwienia, kiedy usłyszała głośny
szloch, który wyrwał się z ust dziewczyny. Chciała cofnąć dłoń, jednak
przyjaciółka kurczowo trzymała ją w uścisku.
Noelle chciała coś powiedzieć,
jednak nie mogła opanować płaczu, który wyrwał się po usłyszeniu zdrobnienia
swojego imienia. Ostatni raz nazwała ją tak Melanie, chwilę przed śmiercią i od
tego czasu, pierwszy raz usłyszała wypowiedziane je na głos.
- Dlaczego zaszyłaś się w kaplicy i
zniknęłaś bez słowa? – Spróbowała ponownie Olivia, po kilku minutach milczenia
i po tym, jak Noelle chociaż trochę się uspokoiła.
- Chodzi o coś, co wydarzyło się
jeszcze w Bristolu… Zanim przeprowadziłam się do Londynu, chociaż po części
dlatego moi rodzice zdecydowali tak, a nie inaczej… Aby wyjechać z miasta… -
Zaczęła brunetka ocierając świeże łzy z twarzy. – Prawda jest taka, że jesteś
pierwszą osobą, której o tym mówię…
Tym razem, mogę powiedzieć, że jestem naprawdę dumna z tego rozdziału. Mam nadzieję, że wzbudził w was pewne emocje, gdyż taki był mój zamiar. ;) Mam nadzieje, że przypadł wam on do gustu i że kolejny będzie tak samo dobry. C:
Informować? Zostaw GG lub twittera w komentarzu ;)
Dobrze wyważone emocje. Wzruszyłam się. Ta modlitwa Noelle w kaplicy jest po prostu poruszająca. Mam łzy w oczach! Cały rozdział jest niesamowicie wzruszający. Porusza i przesłanie dochodzi aż do serca. Naprawdę, daje do zrozumienia, że wszystko może się zmienić w ciągu jednego dnia, jednej chwili, która może tak naprawdę zmienić wszystko na gorsze.Nie bez powodu mam łzy w oczach, a płaczę tylko wtedy, gdy to naprawdę jest dobre.
OdpowiedzUsuńJestem wzruszona, że dla mnie ta dedykacja. Dla mnie to bardzo wiele znaczy!
Pozdrawiam, kochana! Masz talent!
Mam nadzieję że Liam przeżyje.I jest mi smutno z powodu Noelle bo cierpi przez stratę Melanie.Wzruszyłaś mnie tym rozdziałem do tego stopnia że mam napuchnięte oczy od płaczu uwielbiam cię za to że potrafisz w człowieku wzbudzić emocje.Czekam na kolejny równie wspaniały rozdział,życzę weny i pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńŚwietne potrafisz wyrazić emocje będe obserwować!
OdpowiedzUsuńScena z kaplicą najbardziej mi się podobała. Mam nadzieję że nie uśmiercisz Liama. Przepraszam, że takie krótkie komentarze piszę, ale mam strasznie dużo zajęć. Genialnie potrafisz wywołać emocje. Życzę weny i serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle się porobiło. Zaskoczyłaś mnie z tym Liamem. Mam nadzieję, że jakoś z tego wyjdzie. Przy takim wsparciu ze strony rodziców, siostry i Noelle najzwyczajniej musi.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższymi opiniami odnośnie sceny w kaplicy - genial. Ogólnie ten rozdział jest jakiś taki wyjątkowy. Nie wiem do końca z czego to wynika, ale to czuję. Niby nie dzieje się nie wiadomo ile, ale jest poruszone wiele kwestii zwiżzanych ze sferą uczuciową. Mi się bardzo podobało. Życze weny i pozdrawiam
O jejciu, kompletnie zapomniałam skomentować poprzedni rozdział, za co bardzo Cię przepraszam. Wyleciało mi z głowy. Ale odniosę się do niego już w tym :) No więc Nick zachowuje się dziwnie. Nie lubię dwulicowych ludzi, ani tych, którzy udają kogoś, kim nie są. Mam nadzieję, że on w końcu się wyrwie z sideł Alice i stanie się sobą. No i mam ogromną nadzieję, że stając się sobą, stanie się raczej tym "dobrym" Nickiem. Ojej, ale się dzieje! Współczuję całej rodzinie Olivii. Oby Liam przeżył.Hm... Ciekawa jestem kim dla Noelle była Melanie. Wydaje mi się, że to Mel była właśnie tym kimś, kogo straciła Nelly? Kurcze, naprawdę bardzo uczuciowe, aż zakręciła się łezka w oku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo, dużo weny! C:
Piękne. Dopiero zaczęłam czytać, ale teraz już wiem, że na pewno będę śledzić co będzie dalej. Wciągające, ciekawe i wzruszające. Masz wielki talent i świetnie piszesz. Ja także zgadzam się z powyższymi komentarzami, że scena w kaplicy jest genialna. Pisz szybko, pozdrawiam V.
OdpowiedzUsuń[historia-dziecka-z-dea-al-mon.blogspot.com]
Chciała bym, żebyś mnie informowała, moje GG: 13782354 lub na stronie głównej mojego bloga. Z góry dziękuję. V.
UsuńNo, mogę powiedzieć szczerze, że jestem pod wrażeniem. Rozdział na pewno należy do smutnych, ale podobał mi się i to bardzo. Tyle w nim emocji, że aż łatwo człowiekowi wczuć się samemu. :) I już się nastawiłam na to, że dowiem się dokładnie, co się stało, a tu koniec... Także z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i naprawdę współczuję Olivii.
OdpowiedzUsuńjejku, wystraszyłam sie, kiedy tam było wspomniane, że śmierć jest najdziwniejszym zjawiskiem na ziemi. myślałam, że Liam nie żyje, mam cichą nadzieję, że uda mu sie wybudzić ze śpiączki. lubię Noelle, jest dziewczyną po przejściach, a takie zawsze zdobywają moją sympatię :) okay, to ja czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa co z Liamem
OdpowiedzUsuń