10 grudnia 2012

Rozdział ósmy


Większość ludzi potrzebuje więcej miłości, niż na nią zasługuje." - Marie von Ebner-Eschenbach 

                Noelle otworzyła ociężałe powieki i rozejrzała się wkoło. Ze zdziwieniem i lekkim przerażeniem zauważyła, że znajduje się w obcym pokoju, leży w obcym łóżku i słabo pamięta cały wczorajszy wieczór. Wie, że była na imprezie, ale na tym wspomnienia się urywały. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i przyłożyła chłodną dłoń do bolącej głowy. Zacisnęła wargi, czując pulsujący ból na czole.
            Wstała z łóżka i z ulgą stwierdziła, że wciąż jest ubrana we wczorajsze ciuchy. Przeczesała splątane włosy, próbując chociaż trochę doprowadzić je do porządku. Ruszyła cichym korytarzem i kiedy przeszła kilkanaście metrów, usłyszała cichy śpiew i dźwięki gitary. Noelle znieruchomiała na chwilę, po czym podążyła za głosem. Stanęła w progu dużego pokoju i zobaczyła Nick`a siedzącego na łóżku, z gitarą w ręku.
            Słysząc jego cichy śpiew, przypomniała sobie scenę, kiedy będąc wczoraj w parku usłyszała nieznajomego chłopaka grającego na gitarze. Okazało się, że wcale nie był on taki nieznajomy. Teraz od razu zrozumiała, że to właśnie wtedy go spotkała.
            - Nick, to ja robię w twoim domu? – spytała cicho dziewczyna, zwracając na siebie jego uwagę, a on który raptownie przestał grać. Spojrzała na nią i uniósł brwi wysoko ze zdziwienia.
            - Nie pamiętasz co się wczoraj stało?
            - Hm… Nie – zawahała się brunetka podchodząc do niego. Zajęła miejsce obok i zerknęła z ukosa. – A powinnam? – zaniepokoiła się.
            Ciemnowłosy po skrócie opowiedział jej wczorajszą kłótnię z Alice, a dziewczyna z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem, otwierała szerzej oczy ze zdziwienia.
            - Żartujesz? – sapnęła, kiedy Nick skończył mówić. – Ona poważnie mnie uderzyła?
            - Yhm – Nick kiwnął głową po czym się zamyślił. – Nie wiem co w nią wstąpiło. Nigdy jej takiej nie widziałem…
            - Co? Nick, Alice to zło wcielone – powiedziała Noelle głosem pełnym emocji. Nie mogła uwierzyć w to co Nick właśnie powiedział. – Ona jest zła, podła, fałszywa. Jej osoba to samo zło. W jej duszy nie ma ani grama dobroci.
            - Szkoda, że nie poznałaś jej kilka lat temu. Przebywając z nią codziennie, nawet nie zauważyłem jak bardzo się zmieniła. Aż do wczoraj. Kiedyś była taka… Dobra, pomocna i radosna. Cieszyła się swoim życiem i radością. Teraz zamiast to robić, niszczy życie innym. Myślę, że to przez śmierć jej siostry. Bardzo to przeżyła i zaczęła zamykać się w swojej skorupie, zostawiając na wierzchu najgorszą odsłonę siebie – powiedział cicho Nick, kończąc swój monolog.
            - Co? Alice miała siostrę? – spytała zdziwiona Noelle i poczuła cień współczucia dla Alice.
            - Hm… Co? – spytał wyrwany z własnych myśli Nick. – Cholera. Nie powinienem tego mówić – mruknął po nosem zaciskając szczękę ze złości. – Alice powiedziała mi to w tajemnicy. Mało osób wie o tym, jak bardzo jej śmierć ją dotknęła. Obiecałem, że nic nikomu nie powiem. A wiem, że wasze stosunki są napięte więc nie chcę, abyś wykorzystała to przeciwko niej.
            - Nick, spokojnie – Noelle położyła mu dłoń na ramieniu i spojrzała na chłopaka z powagą. – Nic nikomu nie powiem, okej? Doskonale rozumiem postępowanie Alice, bo sama straciłam siostrę.
            - Przykro mi – powiedział Nick, jednak nie odezwał się więcej. Dopiero po chwili dogłębnego myślenia, wrócił do tematu Alice. – To była jej bliźniaczka. Zginęła w wypadku samochodowym. Wracała z jakiegoś wyjazdu ze znajomymi…
            - Nigdy bym się nie domyśliła, że Alice przeżyła coś takiego – powiedziała zszokowana słowami Nicka, Noelle. – Ona zawsze wydawała się taka… Bezproblemowa, mająca wszystko i szczęśliwa… A tak samo jak ja, przeżyła wielką tragedię…
            - Pozory mogą mylić – powiedział Nick uśmiechając się blado. - Ale jej strata nie zmienia tego, że Alice nie jest tą dziewczyną, w której zakochałem się kilka lat temu. Stała się zła, naprawdę zła. Zależy jej tylko na władzy i ciągłej wygranej. Zmieniła się. Na gorsze, a ja duszę się w tym toksycznym związku. Od dawna nie układa się między nami dobrze…
            Noelle milczała i uważnie słuchała Nick`a. Była zdziwiona tym, jak swobodnie ze sobą rozmawiają. Zdziwiona tym, że Nick wczoraj się nią zaopiekował i przenocował u siebie w domu. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu, ich stosunki były mocno napięte. Przypominając sobie ich wczorajszą rozmowę, poczuła się zażenowana. Była ciekawa, czy Nicholas wciąż myśli tak samo, jak wczoraj.
            - Ej, co do naszej wczorajszej rozmowy i moich słów… - zaczął chłopak, jakby czytał jej w myślach. Noelle jęknęła w duchu i spojrzała na zielonookiego. – Wciąż tak uważam. Nie zmieniłem zdania.
            - Ale dlaczego Nick? Czemu aż tak bardzo ci zależy? – spytała zdziwiona Noelle, patrząc mu bez cienia zdenerwowania, prosto w oczy.
            - Mam dość tkwienia w miejscu. Jestem z Alice tylko z przyzwyczajenia, ale nic już między nami nie ma. Mówiłem ci, że ona stała się okropną osobą. A sam nie jestem lepszy. Najpierw zamydliłem ci oczy, będąc miły kiedy się poznaliśmy, a w szkole powiedziałem takie podłe słowa pod twoim adresem. Przepraszam – powiedział cicho i spuścił wzrok na swoje dłonie.
            Noelle poczuła jak kąciki jej ust mimowolnie unoszą się ku górze. Słysząc przeprosiny z ust Nick`a poczuła ciepło na sercu i pewną ulgę. Jednak jedna kwestia wciąż pozostała dla niej zagadką.
            - W porządku. Ale jednak rzecz nie daje mi spokoju. Dlaczego byłeś dla mnie taki… Miły, kiedy się poznaliśmy? Po co? Skoro w szkole zachowałeś się tak, a nie inaczej? – Noelle ucieszyła się, że sprawnie udało jej się użyć innych słów niż „dupek” pod adresem siedzącego obok chłopaka.
            - To tylko… Hm. Chodzi o to, że ludzie w szkole myślą, że mnie znają. Ich zdaniem jestem po prostu najpopularniejszym chłopakiem w szkole, chodzę z Alice i ogólnie jestem uważany za tego wrednego, znajdującego się w szkolnej elicie. Ale prawda jest taka, że nigdy taki naprawdę nie byłem i nie chcę dłużej być. Zachowuję się tak, bo chcę się dopasować. Jak wszyscy. Pokazanie prawdziwego siebie, zawsze równa się z konsekwencjami. Ale ja mam już dość takiego życia. Chciałbym być w końcu sobą i nie przejmować się innymi. – Nick przymknął oczy i odetchnął, jakby pozbył się jakiegoś ciężaru. W sumie to tak było. Nigdy nikomu nie zwierzył się z tego, ze tak naprawdę chciałby być inną osobą, ale po prostu boi się, że zostanie odrzucony.
            - Rozumiem… Naprawdę cię rozumiem, wiesz? – stwierdziła Noelle uśmiechając się delikatnie. – Wbrew pozorom jesteśmy do siebie bardziej podobni niż myślisz. Kiedyś żyłam dokładnie tak samo. Zasłaniając się maską obojętności i luzu, kiedy tak naprawdę chciałam być zupełnie inna. Ale miałam stabilną pozycje w starej szkole, wszyscy myśleli, że mnie znają i można było z mnie czytać jak książki. Prawda wyglądała zupełnie inaczej, a ja dopiero po przeprowadzce tutaj odważyłam się pokazać prawdziwą siebie. Ale wiem, że ty dałbyś radę. Nawet teraz. Bądź co bądź, masz jaja, nie? - zaśmiała się dziewczyna, a Nick jej zawtórował. Rzucili sobie ukradkowe spojrzenia i oboje poczuli kojące ciepło w piersi. Poczuli, że znaleźli kogoś, kro doskonale ich rozumie.
            Jak dwie bratnie dusze, które odnalazły siebie nawzajem, po latach poszukiwań.

~*~
            Kiedy Noelle opuściła dom Nick`a dwie godziny później, dochodziła już siedemnasta. Dziewczyna skierowała się w stronę swojego domu, jednak po chwili przypomniała sobie to, co widziała wczoraj w kawiarni. Raptownie zwolniła kroku i znów poczuła tą falę rozczarowania. Rozczarowania ojcem, który romansował na boku z jakąś kobietą.
            Noelle zacisnęła powieki i westchnęła ciężko. Nie mogła uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Po tym wszystkim co przeszli, jej ojciec tak po prostu miał romans? To nie mieściło jej się w głowie, jednak wczorajsza scena w kawiarni wszystko potwierdziła. Noelle była zdziwiona głupotą jej ojca, który nawet nie próbował jakoś szczególnie ukryć faktu, że ma romans. Kawiarnia? Naprawdę? I to jeszcze taka popularna? To wyglądało tak, jakby on c h c i a ł być nakryty. Ta myśl wydawała się jeszcze dziwniejsza.      
Dziewczyna spojrzała w niebo i zauważyła, że błyskawicznie się ściemniało. Nadchodziły burzowe chmury. Przeszła ciemną, pustą uliczkę, aż doszła do skrzyżowania. Po nazwach ulic stwierdziła, że jest już całkiem niedaleko od domu Olivii. Wiedziała jednak, że nikogo tam nie zastanie. Mimo wszystko skierowała się w jego stronę, jakby tęskniąc za jego bezpiecznymi murami.
            Deszcz nasilił się, a Noelle poczuła, że trampki powoli jej przemakają. Pokonała jeszcze kilka ulic, aż doszła do rozwidlenia dróg. Bez najmniejszego wahania poszła w lewo i po chwili ujrzała jednorodzinny dom z numerem 25. Wszystkie światła były zgaszone.
            Zanim zdążyła schować się pod daszkiem na ganku, rozpadało się na dobre. Usiadła na miękkim fotelu i wyciągnęła telefon. Przeczesała dłonią mokre włosy, a z twarzy starła krople wody. Wybrała numer Olivii. Dziewczyna odebrała po kilku sygnałach.
            - Tak? – spytała zachrypniętym głosem.
            - Olivia? Czy… Czy mogłabyś przyjechać do siebie do domu? Proszę – powiedziała cicho Noelle. – Wiem, że nie powinnam ci zawracać głowy… Ale… Ja po prostu chciałabym z tobą pogadać. Potrzebuję przyjaciółki – dokończyła dziewczyna, łamiącym się głosem.
            Po drugiej stronie linii panowała cisza. Usłyszała ciche westchnienie i pociągnięcie nosem.
            - Jasne – powiedziała. – Wejdź do środka, a ja będę za kilka minut.
            - Dzięki – powiedziała i zakończyła połączenie. Otarła łzę, która spłynęła jej po policzku i z tajemnej skrytki państwa Evans wyciągnęła pojedynczy kluczyk. Weszła do domu i zapaliła światło w przedpokoju.
            W środku czuć było… Dziwną pustkę. Jakby dom był opuszczony. Noelle wiedziała, że teraz Olivia wraz z rodzicami spędza całe dnie w szpitalu, jednak… Naprawdę dziwnie czuła się sama, w pustym domu przyjaciółki.
            Weszła do przestronnej kuchni i wstawiła wodę na herbatę. Po schodach weszła na górę i skierowała się do pokoju przyjaciółki. Po drodze minęła pokój Liama. Zatrzymałam się na chwile w progu. Światło latarni wpadało do pokoju, rzucając ukośne cienie na szare ściany.
            Z cichym westchnięciem zamknęła pokój. Zapaliła światło w sypialni Olivii. Pokój był nie za duży. Ściany w kolorze śliwki i beżu. Usiadła na jej dużym, miękkim łóżku, które było w stanie nienaruszonym od wielu dni. Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że dawno tu nie była. Często był to prawie jej drugi dom.
         Ponownie zeszła na dół i zrobiła sobie herbatę. Wróciła do pokoju przyjaciółki i postawiła kubek z gorącym napojem na biurku. Z komody wyciągnęła dresowe spodnie, które rzuciła na łóżko. To samo zrobiła z szarą bluzą. Zdjęła przemoczoną kurtkę i wilgotne spodnie, a buty położyła obok. Ubrała suche ubrania i wciągnęła do nosa zapach proszku do prania, jakiego używała pani Evans.
            Usiadła na łóżku, opierając się o stertę miękkich poduszek. W jednej ręce trzymała kubek z ciepłą herbatą, a w drugiej ramkę ze zdjęciem, którąś wzięła z szafki nocnej. Fotografia przedstawiała ją i Olivię, kiedy były w centrum miasta razem z Sebastianem. Stały przed jedną z licznych, czerwonych budek telefonicznych. Olivia obejmowała ją ramieniem. Obie były tak cholernie szczęśliwe i nawet nie miały pojęcia ile może się zmienić w tak krótkim czasie.
            - Hej – usłyszała cichy głos najlepszej przyjaciółki. Spojrzała na nią, a zielono niebieskie oczy Noelle zaszły łzami. Szatynka zauważyła zdjęcie, które siedząca na łóżku dziewczyna trzymała w dłoni. – Piękne czasy, co? – spytała z cierpkim uśmiechem, a w jej dużych, niebieskich oczach zalśniły łzy.
            Uśmiechnęła się pociągając nosem i odstawiła herbatę na stolik obok łóżka. Zagryzła wargę, czując kolejne łzy wzbierające się pod powiekami. Ramkę odłożyła na bok i podeszła do przyjaciółki, mocno ją obejmując. Po drżącym oddechu Olivii, domyśliła się, że z jej oczu także popłynęła słona ciecz.
            Stały przytulone po środku pokoju szatynki. Dwie, płaczące i nieszczęśliwe dziewczyny, a w akompaniamencie do tego, ulewa za oknem

Mam nadzieję, że ten rozdział wypadł lepiej niż poprzedni. Odsłoniłam trochę postać Nick`a no i odrobinę Alice. :) Ponownie przepraszam za to, że rozdział taki krótki, ale następny będzie dłuższy, obiecuję! 
Zdałam sobie sprawę, że to już ósmy rozdział! Nawet nie macie pojęcia jak szybko mi to zleciało. MAm wrażenie, jakbym kilka dni temu rozpoczynała tą historię. Dziękuję wszystkim, którzy ze mną trwają i czytają moje wypociny. Jeśli czytasz moje opowiadanie, to proszę, zostaw po sobie mały ślad, abym wiedziała ile was jest. Z góry dziękuję! <3
A tak na koniec, bo zapomnę! założyłam tumbrl`a! ZAPRASZAM DO ZADAWANIA PYTAŃ BOHATEROM MOICH OPOWIADAŃ! :)
 ASK HEROES 

A, I ZAPRASZAM JESZCZE TUTAJ, NA DOŚĆ KRÓTKIE, LICZĄCE SOBIE 7 ROZDZIAŁÓW, OPOWIADANIE O ŚWIĘTACH.
LINK 
Do napisania kochani! :3 

8 komentarzy:

  1. Siemka ;)
    Oczywiście, że czytam i czytać będę, bo Twój blog jest zajebisty. Sorry za wyrażenie, ale tak jest ;) Świetny rozdział, już nie mogę doczekać się nowego ;)
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. NARESZCIE! NARESZCIE! NARESZCIE! HALLELUJAH! DAWAJ PYSKA, MUSZĘ CIĘ WYCAŁOWAĆ I WYŚCISKAĆ! <3
    Nareszcie dostaję jakiekolwiek sensowne informacje o Alice, hahahaha. I jestem z tego niezmiernie dumna, bo dzięki temu znajduję jakieś racjonalne wyjaśnienie na chamskie zachowania. TOLD YA, że ona wcale nie jest zła, tylko po prostu została skrzywdzona - i co z tego, że to właśnie TY jesteś twórcą tej historii, pssssh. Hahaha. Wiem, że zrobiłaś to specjalnie dla mnie, no wieeeeem. Jednakże zarazem przez to zrobiło mi się szkoda Alice... Nigdy nie chciałabym przeżyć czegoś podobnego. Nie wyobrażam sobie dnia, w którym mogłabym stracić mojego ukochanego starszego brata. :c
    Nick okazuje się wcale nie być takim dupkiem jak mi się na początku wydawało, chociaż wciąż nie darzę go sympatią i mam skrajnie mieszane uczucia. Chyba trochę czasu zejdzie zanim w pełni zaakceptuję jego osobę.
    Ponadto ostatnia scena była naprawdę rozczulająca, aww. Niby płakały w wyniku tragedii jakie ich na co dzień dotykają, ale z drugiej strony... Jak wielka jest siła prawdziwej przyjaźni, miłości braterskiej? Jestem poruszona, bo sama takiej doświadczam, nawet jeśli to ta druga osoba widzi mnie jako ostatnią deskę ratunku. I chociaż czasem jest trudno, to naprawdę niesamowite czuć się ważnym dla kogoś innego, kogoś, kto cię rozpaczliwie potrzebuje. c:
    Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. Że jednak ojciec Noelle nie okaże się takim skończonym imbecylem, że może jednak to spotkanie zostało źle odczytane przez główną bohaterkę. Zobaczymy.
    Lepszy niż poprzedni? KOBITO, ŚWIETNY JAK ZAWSZE, A WŁAŚCIWIE KAŻDY CORAZ LEPSZY, O ILE TO W OGÓLE MOŻLIWE NA TWOIM POZIOMIE. <3 Już tyle razy Ci powtarzałam co ja myślę o Twoim stylu pisania, że chyba sama jesteś w stanie udzielić sobie na to odpowiedzi, prawda?
    MUAH. >:3

    Tacos rule,

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohhh smutny ten koniec no. Ale za to bardzo mi się podobała rozmowa Noelle i Nickiem. Była taka hm szczera. I miała w sobie coś. Coś takiego fajnego :P. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział.
    Ah byłabym zapomniała, i tak dalej nie lubię Alice blee :D
    A tymczasem zapraszam na 7 rozdział na
    malfoy-issue.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powalilas mnie tym rozdzialem wspolczuje Alice i ja rozumiem po smierci kogos bliskiego czlowiek zamyka sie w sobie czasem jest wredny a czasem cichy.Co do Nicka dobrze ze przeprosil Noelle za swoje zachowanie zaczynam go lubiec ; ) Pozdrawiam i czekam na ciag dalszy ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się u CIebie! Opowiadanie świetne - czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu przepraszam, że komentarz będzie bez ładu i składu no i dodany z opóźnieniem ale przygotowuję się do egzaminu i odpoczywam jeszcze po moim koncercie i nic nie ogarnaim ._. ale wrócę do rozdziału.
    Bardzo mi się podoba jak kreujesz postać Nicka. Ma takie dwie osobowości, i w sumie jest to dość często spotykane zjawisko. W szkole niby taki populars, najfajnieszy a tak naprawdę jest zupełnie inny i pewnie żaden z jego "przyjaciół" nie zna jego prawdziwego oblicza. No i dlatego go bardzo lubię. Alice... w sumie trzeba ją jakoś zrozumieć ale to nie upoważnia ją do takiego zachowania. I mam taką cichą nadzieję że kiedyś zmieni się na lepsze ;)
    Naprawdę podobał mi się rozdział i czekam na kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podobał mi się ten rozdział. Cieszę się, że owa bitwa skończyła się tak, a nie inaczej, a poza tym Nick okazał się być naprawdę całkiem miły chłopakiem. :) Ale zszokowała mnie historia Alice. Też bym się nie spodziewała, że mogła przejść coś takiego. I... skoro to toksyczny związek, to niech Nick ją zostawi jak najszybciej. :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    [marionetki-nieswiadomosci]

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż - jak moje poprzedniczki również powiem, że cieszę się, iż dowiedziałam się więcej o Alice. Naprawdę, poczułam się zaskoczona jej historią. Sądzę, że wybrałaś dobry moment na jej ujawnienie. Nie za wcześnie, nie za późno, akurat wtedy, gdy zapragnęłam wiedzieć o niej więcej.
    I, zgadzam się z Elly - Nick rzeczywiście okazał się być w porządku.
    Ostatnia scena podobała mi się najbardziej, lubię takie szczere rozmowy, lubię, jak ktoś sobie popłacze.
    Tymczasem pozdrawiam - do następnego rozdziału :).

    OdpowiedzUsuń

Wyraź swoją opinię. Za każdy komentarz dziękuję z całego serca.